Nie mam na imię każdy. Wolałam siedzieć sama.
Nie byłam jak moja najlepsza przyjaciółka Shailene, nie lubiłam być w centrum uwagi. Ona w ten ciepły czerwcowy piątek była na imprezie nad basen razem ze swoją siostrą Sarą i chłopakiem Cameronem. To nie moje klimaty. Dziewczyny na te imprezy ubierają się bardzo skąpo. Mogłyby nawet przyjść bez ubrań, nie byłoby różnicy.
Usłyszałam puknie do drzwi, więc podniosłam swoje szanowne cztery litery i zeszłam na dół, gdyż swój pokój mam na piętrze. Byłam ciekawa kto to, bo pizzy nie zamawiałam,a znajomych nie mam za dużo. Popatrzyłam przez wizjer i zobaczyłam Shai. Zdziwiona otworzyłam jej drzwi.
- Co ty tu robisz? - zapytałam zdezorientowana.
- Nie pozwolę ci siedzieć sama, o nie, Crystal! Jest piątek, a ty siedzisz w jakiś krótkich spodenkach i za dużej koszuli pewnie czytając książkę - przewróciłam oczami. - Jedziesz ze mną i to bez gadania.
- Gdy ja nie chcę, jechać na imprezę - jęknęłam niezadowolona.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Zaczęła mnie ciągnąć mnie na górę. Dopiero, gdy stanęłyśmy przed moją szafą, zabrała głos.
- Nikt nie powiedział, że jedziemy na imprezę - mruknęła, otwierając ją.
Nic nie powiedziałam. Po prostu siedziałam na łóżku i przyglądałam się jej poczynaniom. Przeglądała wszystkie moje ubrania. Wszystko co jej nie pasowało, lądowało na podłodze.
- Mam! - krzyknęła zadowolona i wyjęła czarne szory z wysokim stanem i czerwony top z dużym dekoltem.
- Nie ma mowy - pokręciłam głową.
- Nie możesz jechać tam w dresach! - próbowała mnie przekonać.
Tam? Czyli gdzie?
- Ale ja nigdzie nie jadę - nie dawałam za wygraną.
Blondynka zrezygnowana wyciągnęła telefon i zadzwoniła do kogoś. Odeszła ode mnie tak, żebym nie słyszała o czym rozmawia.
Westchnęłam rozdrażniona.
Czy tak trudno zrozumieć, że ja nigdzie nie chciałam iść? Wiem, że Shailene jako dobra przyjaciółka dba o to aby mi się nie nudziło, ale jeżeli nie chcę gdzieś iść czy jechać, to powinna uszanować moją decyzję, prawda?
- Ubieraj się, Cam zaraz będzie ze swoim kumplem - rzuciła we mnie ubraniami.
Jeżeli w ogóle można było ją tak nazwać.
Wiedziałam, że i tak nie wygram z nią, podniosłam materiał z ziemi i poszłam do łazienki. Zdjęłam z siebie szorty i koszulkę. Nałożyłam ją na swoje ciało i przyjrzałam się odbiciu w lustrze.
Przede mną stało dziewczyna skąpo ubrana, bez makijażu i rozczochranych włosach. Gdyby nie jej ubiór pomyślałabym, że to ja.
Wyszłam z pomieszczenia z moim wcześniejszym strojem w prawej ręce. Shai stała przed moją małą toaletkę z przyszykowanymi kosmetykami.
- Siadaj.
Posłusznie zajęłam wskazane miejsce i oddałam się w jej ręce, chociaż wiedziałam że to zły pomysł. Po około pięciu minutach mój make up był gotowy. Dziewczyna była bardzo zadowolona z smokey eye i czerwonych ust. Natomiast ja miałam inne zdanie na ten temat. Najbardziej podobały mi się włosy, które zostały tylko wyprostowane. Na nogi włożyłam czarne rosh run i byłam gotowa.
Wyszłyśmy z mojego domu, który wcześniej zamknęłam. Przed moją posesją stały dwa czarne samochody z podświetlonymi podwoziami. Przy jednym z nich stał Cam, a przy drugim zapewne jego znajomy. Podeszłyśmy do nich, Shai pocałowała Camerona na przywitanie, natomiast ja się do niego tylko uśmiechnęłam. Gdy poczułam czyjś oddech za sobą obróciłam się gwałtownie przez co wpadłam na umięśnioną klatkę piersiową jakiegoś mężczyzny.
- Oh, tak. Crystal to Harry - Cam przedstawił mi swojego kolegę. - Będziesz z nim jechała.
- Co? - spojrzałam na niego zdziwiona. - Gdzie my w ogóle jedziemy?
Nie dostałam odpowiedzi na moje pytanie, ponieważ Shai i jej chłopak wsiedli do samochodu, a Harry szedł do swojego. Mogłam jeszcze się cofnąć do domu, ale przyjaciółka nie wybaczyłaby mi tego. Zrezygnowana poszłam za Harrym wsiadając na miejsce pasażera. Samochody ruszyły z piskiem opon w stronę wyjazdu z miasta. Wierciłam się na skórzanym siedzeniu zestresowana. Nie wiedziałam gdzie jedziemy i po co. Owszem ufam Shailene, ale ona czasem ma szalone pomysły. Ale ja też byłam szalona. Nie wiedziałam co robię w jednym samochodzie z ledwo co poznanym chłopakiem, który jechał jak jakiś narwaniec.
Spojrzałam na prędkościomierz, który wskazywał 60 mph*! Jeszcze nawet nie wyjechaliśmy z terenu zabudowanego!
- M-możesz zwolnić? - wybełkotałam.
W odpowiedzi usłyszałam parsknięcie. Poczułam jak prędkość wbija mnie w fotel. Ponownie spojrzałam na licznik, który w tamtym momencie wskazywał 90 mph**. Myślałam, że tam umrę.
Westchnęłam rozdrażniona.
Jakim trzeba być idiotą, by jechać w takim miejscu z taką prędkością! Gdy minęliśmy wszystkie domy trochę uspokoiłam się. Nie miała obawy, że zaraz wyskoczy nam jakieś dziecko pod koła i zginie na miejscu. Zdecydowanie jestem panikarą.
Swój wzrok z szyby skierowałam na mojego towarzysza. Siedział całkowicie odprężony. Jedną rękę trzymał na kierownicy a drugą podpierał głowę. Jego przydługie loki opadały na twarz, a usta miał wykrzywione w pół uśmiechu.
Zamknęłam oczy i policzyłam do dziesięciu.
- Gdzie jedziemy? - zapytałam z udawanym spokojem w głosie patrząc na niego.
- Zobaczysz, skarbie.
Prychnęłam na jego słowa. Skarbie? Co to ma znaczyć?
Przez ostry skręt w lewo poleciałam na niego. Szybko poprawiłam się na siedzeniu, kiedy samochód wyprostował się. Posłałam mu mordercze spojrzenie, ale on tylko uśmiechnął się jeszcze bardziej.
Niecierpliwie wierciłam się na swoim siedzeniu.
- Robale w dupie masz? - zapytał. - To jest droga skóra!
Przewróciłam oczami i zaprzestałam swoich czynów.
Z każdym pokonanym metrem słyszałam coraz głośniejszą muzykę i pisk opon. Wiedziałam gdzie już jestem.
~*~
Witam w moim nowym fanfiction - Speedvile! ^^
Rozdziały będą raz na tydzień lub dwa :)
W pierwszym rozdziale pojawił się Harry ale nie będzie on w każdym, przynajmniej jak na razie ;)